Od projektu "Solidarności", która chce w niedzielę zamknąć sklepy na cztery spusty, odcina się Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
"Solidarność" patronuje projektowi wprowadzającemu ograniczenia w handlu w niedzielę. Ów projekt trafił do Sejmu jako obywatelski - związek zebrał pod nim podpisy ponad pół miliona osób. Według projektu sklepy byłyby w niedzielę zamknięte poza jasno wskazanymi wyjątkami. Handel mógłby się odbywać w dwie kolejne niedziele poprzedzające Boże Narodzenie, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca. W Wigilię i Wielką Sobotę można byłoby handlować tylko do 14.00.
Ponadto odstępstwa dotyczyłyby też m.in.: sklepów, gdzie handluje osobiście właściciel (z wyłączeniem franczyzobiorców i ajentów), stacji benzynowych (do 80 m2 powierzchni handlowej, a w przypadku autostrad - do 150 m2), ciastkarni (do 13.00), kiosków, aptek czy sklepików w hotelach, szpitalach i na dworcach. Będzie także można handlować w internecie.
Takie restrykcje nie znajdują jednak wsparcia w największym związku w Polsce - Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych. - Całkowity zakaz to nie jest dobry pomysł - mówi w rozmowie z Onetem Jan Guz, szef OPZZ. - To powinna być dobrowolna decyzja pracowników. Są ludzie, którzy chcą pracować w niedzielę, choćby młodzi wchodzący na rynek pracy, czy też emeryci, którzy nie mają rodzin. Zamiast zakazu lepiej wprowadzić zasadę, że za pracę w niedzielę pracodawca płaci więcej.
Guz uważa też, że zakaz będzie obchodzony choćby przez właścicieli stacji benzynowych, którzy przystacyjne sklepiki przekształcą w markety. - A co ze sklepami i stoiskami sezonowymi w ferie czy wakacje? - pyta Guz. - Też mają być zamykane na niedziele? Nieżyciowe zakazy i tak będą obchodzone.
Projekt ograniczający handel był omawiany przez Radę Dialogu Społecznego, gdzie oba te związki negocjują z rządem i pracodawcami przepisy dotyczące rynku pracy. Tam OPZZ zaproponowało dobrowolność pracy w niedzielę, ze szczególną ochroną dla pracowników, którzy mają dzieci do 14. roku życia. Związek chciałby także wprowadzić wyższą, niedzielną stawkę za pracę - 2,5 krotność standardowej dniówki.
"Solidarność" liczy ok. 600 tys. członków, zaś OPZZ o ok. 100 tys. więcej. Mimo to OPZZ nie ma instrumentów, by zablokować restrykcyjny zakaz lansowany przez kolegów z "Solidarności". Projektu obywatelskiego nie można zmieniać w Sejmie. Musiałby zostać wyrzucony do kosza i na nowo wniesiony przez rząd lub posłów, by wprowadzić do niego postulaty OPZZ.
Szkopuł w tym, że OPZZ nie ma w Sejmie bliskiego sobie ugrupowania, bo współpracowało dotąd z SLD, które nie weszło do parlamentu. Za to „Solidarność” cieszy się poparciem PiS, rządu i prezydenta. Lider PiS Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że jego partia wprowadzi ograniczenia w niedzielnym handlu. Jednak mogą one nie być tak restrykcyjne, jak oczekuje tego "Solidarność".
- W niedzielę sklepy nie powinny pracować, ale trzeba to tak zrobić, aby każdy mógł kupić coś do zjedzenia. Pamiętam czasy, gdy nic nie można było w sklepie kupić. To nie były dobre czasy - powiedział Kaczyński w niedawnym wywiadzie dla wydawanego przez związek "Tygodnika Solidarność".
Szef OPZZ Jan Guz dostrzega pozytywy dyskusji o niedzielnym zakazie, wywołanej przez "Solidarność". - Zgłaszają się do nas pracownicy restauracji, kierowcy, kolejarze czy nauczyciele pracujący w niedzielę. Jeśli ograniczać pracę w wolne dni, to także ich powinno to dotyczyć - uważa.
Andrzej Stankiewicz
Dziennikarz Onetu