Miało być solidarnie, rozwojowo, korzystnie dla biednych, chorych i wykluczonych. Miał być socjalny zwrot po latach liberalnych rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Niestety budżet państwa na 2018 rok przygotowany przez rząd Beaty Szydło rozczarowuje.
Nowa władza obiecywała pracownikom, że po latach posuchy nadejdą lepsze czasy. Niestety nie ma dobrej zmiany. W 2018 roku, pomimo optymistycznych prognoz dotyczących wzrostu PKB, po raz kolejny płace w budżetówce mają być zamrożone. Pracownicy sfery budżetowej nie pamiętają, kiedy ostatnio mieli podwyżki. Płaca minimalna w przyszłym roku wzrośnie, ale zaledwie o 100 zł brutto. Trudno pojąć, dlaczego minimalne wynagrodzenie ma zwiększyć się mniej niż w bieżącym roku, biorąc pod uwagę poprawę sytuacji na rynku pracy. Najwyraźniej rząd nie dostrzega problemu biednych pracujących. Niemiłą niespodzianką jest też duży spadek wydatków na Fundusz Pracy. Plan budżetu przewiduje zmniejszenie wydatków aż o 4 mld zł w porównaniu z rokiem bieżącym! Władza tnie środki na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu i lekceważy fakt, że wciąż bez pracy pozostaje ponad 1 mln osób., a w niektórych regionach stopa bezrobocia przekracza 15%. Ponadto projekt budżetu zakłada, że w przyszłym roku nastąpi wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej o zaledwie 0,8%, a tymczasem odsetek osób aktywnych zawodowo w Polsce wciąż odstaje od średniej unijnej.
Nie ma rewolucji w systemie podatkowym. Obóz rządzący obiecywał, że kwota wolna od podatku wzrośnie do 8 tys. tys. zł., a tymczasem zwiększenie kwoty wolnej obejmie tylko nielicznych. Nie ma też wzrostu progresji podatkowej – wciąż biedni płacą relatywnie wysokie podatki, a bogaci bardzo niskie. Mimo dobrej koniunktury gospodarczej, stawki VAT pozostaną na tym samym, podwyższonym poziomie.
Martwi spadek wydatków na ochronę zdrowia w budżecie – o 1,8%, na programy polityki zdrowotnej – o 4%, na zakłady opiekuńczo-lecznicze i pielęgnacyjno-opiekuńcze o 1,2%. Ma też zmniejszyć się finansowanie Państwowej Inspekcji Sanitarnej w budżetach województw. Praktycznie nie mówi się już o głośnym programie tzw. darmowych leków dla seniorów, ponieważ rola programu jest marginalna. Publiczna opieka senioralna znowu znalazła się na marginesie zainteresowań rządu. Zamiast realnego wsparcia dla ludzi chorych i niedołężnych, mamy permanentne niedofinansowanie służby zdrowia, pogłębiający się deficyt lekarzy i pielęgniarek, brak pomysłu na reformy ze strony ministerstwa zdrowia. Obniżenie wieku emerytalnego będzie kosztować miliardy, ale wysokość rent i emerytur pozostanie na bardzo niskim poziomie.
Rząd marnotrawi miliony na kampanię zniechęcania społeczeństwa do wymiaru sądownictwa, tymczasem wydatki na sądy powszechne mają wzrosnąć zaledwie o 5%. Trudno w tej sytuacji marzyć o przyspieszeniu procesów i usprawnieniu pracy sądów.
Nie ma więc w budżecie dodatkowych pieniędzy na zdrowie, sądownictwo czy rynek pracy. Tymczasem radykalnie, bo blisko o 4 mld zł, mają wzrosnąć wydatki na obronność. Trudno powiedzieć, przed kim chce nas bronić minister Macierewicz, ale otrzyma olbrzymie środki na swoje cele. Łączne wydatki na obronność mają przekroczyć 40 mld, czyli ponad 15 mld więcej niż na cały program Rodzina 500+.
Najwyraźniej strategiczną instytucją dla obecnej władzy jest Instytut Pamięci Narodowej, który otrzyma 37,4% więcej środków niż w roku bieżącym. Nie może też narzekać prezydent Andrzej Duda, którego kancelaria otrzyma aż 25% więcej pieniędzy oraz parlament, którego koszty utrzymania wzrosną o 17,3%. Tymczasem choć zakres kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy wzrósł, wydatki na nią zwiększą się jedynie o 7,4%.
Zamiast „dobrej zmiany" mamy wiele chaosu i niespójności, a na wielu obszarach kontynuację polityki nakreślonej przez tak znienawidzone przez PiS poprzednie rządy.
Piotr Szumlewicz
Dane zawarte w tekście pochodzą z analiz OPZZ na temat przyszłorocznego budżetu.